Od razu popatrzyłam się na Thomasa i powiedziałam ze
sztucznym uśmiechem pod nosem:
-Nie mogłeś wytrzymać jednego dnia aby nikogo nie zapraszać,
co nie…?
-TEN ZIOMECZEK PEDAŁEK TO NIE ODE MNIE!!- Wykrzyczał
zażenowany.
-No fakt,-Powiedziała Ley.- nie bałbyś się swojego
przyjaciela.
-Bałem się…?- Powiedział ze zdziwieniem
-No chyba było widać, że się przytulałeś do ręki Foxy.-
Powiedziała lekko się śmiejąc. Takk….nie ma to jak śmiać się z mordercy po tym
jak jakiś świr wpakował do ciebie, ty siedzisz z PokerFacem, a on rzuca w
ciebie kluczykami. Ech…o co mu chodziło z tą „całą bramą”? Popatrzyłam na
Krystiana, siedział on z typową twarzą bez uczuć. Ciszę przerwało szczekanie
psa.
-O! Nawi!- Powiedziała Ley, a na nią zaczął wspinać się mój
kot.
-O! Avik!-Odpowiedziałam jej z lekkim sarkazmem. Oke…mam
dość! Wstałam, podeszłam do ściany, usiadłam przy niej i zkrzyżowałam ręce ,
gdy zobaczyłam wzrok Ley i chłopaków na mnie.
-No co!? Nie spałam od 4 dni!! Śpiąca jestem!- Ich miny się
uspokoiły, a ja poszłam spać. Słychać było jeszcze, że gadali pół nocy, nie
dają się wariaci wyspać…Rano gość hotelowy MUSIAŁ rozbić drugi wazon,
oczywiście. Rozejrzałam się po pokoju w którym siedzieli chłopaki i zeszłam na
dół. Ley robiła sobie herbatę w kuchni
-Dzień dobry…- Powiedziałam zaspana.
-Witam słabiaka!- Odpowiedziała mi z szarmańskim uśmiechem.
-Czemu „słabiaku”…?
-„Sen jest dla słabych”! To są twoje słowa!-Wystawiła mi
język.
-Eh… znasz tego ziomka z wczoraj?
-Tia…na pewno znam gościa który pojawił się w TWOIM domu.
-To, że mój dom to w końcu nic nie znaczy. Pewnie to tylko
przyjaciel-prankster kozaczka…
-Okej...szkoda, że zasnęłaś, słabiaku!-Znowu mi wystawiła
język.
-Bo?
-Bo była fajna zabawa! W pewnym momencie Thoms się upił i
chciał wylizać stopy chłopaków!- Zaczęła się śmiać.
-Szczęście, że nie chciał moich…-Odetchnęłam z ulgą.
-No ciebie to chciał…emmm... już nic!
-Eh...-zaczęłam sobie robić kanapkę, aż zeszli chłopaki i
rzucili się na lodówkę. Co oni kuźwa mieli głodówkę w nocy?!
-Kuźwa gdzie ty masz żarło?!- W końcu wykrztusił brunet patrząc
na pełną lodówkę.
-…w lodówce masz go pełno…
-Tu nic nie ma! Krystian!! Idziemy napaść na spożywczaka!!
-…serio?-Oni to chyba zinterpretowali, że powiedziałam to
sama do siebie.
-Mam nawet kominiarki!! –Krystian wyją z torby (która leżała
w kącie) dwie kominiarki.
-…czy ty zawsze masz przy sobie…
-A BROŃ?!
-Czej, zadzwonię do Marcusa, on ma cynk do tego no tamtego
tego no.
-…WSZYSTKO ROZUMIEM!! IDZIEMY! - Jas założył na siebie
kominiarkę i wyszedł, a Krystian zaraz po nim.
-Eh…-Powiedziała Ley.- To ja ich popilnuje…- Wyszła za nimi.
-No zajebiście…- Powiedziałam sama do siebie i poszłam się
ubrać. Ubrałam bluzkę do kolan (kochaną bluzkę mojego idola) i krótkie
spodenki. Po czym poszłam na dół i zdecydowałam resztę dnia spędzić przed
telewizorem. Usiadłam wygodnie na fotelu, koło mnie usadowił się Avi i
włączyłam telewizor. Kiedy tylko wcisnęłam przycisk na pilocie z głośników
ryknął dźwięk puszczony na maksa. Było tak głośno aż nawet mój kot podskoczył
ze strachu.
-Avi, spokojnie.- Jak najszybciej ściszyłam telewizor.
-Widzę więc, że melanż mieliście. Pizze jedliście?-
Usłyszałam nagle i teraz ja podskoczyłam ze strachu.
-C-c-c-c-co?!-Rozejrzałam się, nikogo nie było.- Oke,
zgaduje, że oni mi coś wstrzyknęli na tej imprezie, że słyszę głosy.
-Żadne głosy moja droga.
-Hmm?- Spojrzałam w stronę okna. Przy nim stał chłopak o
krótkich czerwonych włosach i czarujących złotych oczach. Miał... rogi, tak, on
miał diabelskie rogi, przekłutą wargę i szpiczaste i wielkie kły które były
widać kiedy szczerzył swoje zęby . Był ubrany w bluzkę bez ramiączek i spodnie,
obie rzeczy zrobione z czarnej skóry zwierzęcia oraz nosił ubrudzone glany.-No
zajebiście.
-Serio? Większość osób reaguje coś ala „O niee…potwór…zaraz
mnie zabije i pożre moją duszę…” ewentualnie „AAA POTWÓR!!”…a ja nie jestem
potworem.
-No sorka, ale w moim życiu już nic dziwniejszego się już
nie stanie niż włamanie cospleyera.
-W…włamanie?..phyhyhy….ty serio myślisz, że to jest
włamanie?!-Zaczął się śmiać.
-…co? Ty chcesz mi powiedzieć, że jakimś prawem cię znam?
Nie, nie, niee… ja już w ogóle cię nie rozumiem.
-Jestem Jason, demon drugiej nacji.-Podał mi rękę.
-…Heheh…co? Hah…ty tak serio? Hahaha! Co!? Ukryta kamera czy
co?! Hahaha.- Zaczęłam się chorobliwie śmiać.
-…-Wyglądał na zezłoszczonego- To nie jest żaden żart…ty
sama jesteś demonem jak twoja sąsiadka i jak twój brat! Zaraz jak mu
było?...Emm…Mike! Właśnie Mike! On ma Ashie, a ty masz Ayade!
-Słucham, że co? Mike? I demon? Phi! A ten Ayada to już w
ogóle.
-Serio? Nie wierzysz mi? Przed chwilą pojawił się przez tobą
demon co wygląda jak diabeł, do tego wczoraj pojawił się u ciebie Pan Loki i
dał wam klucze do bramy, seryjny zabójca cię nie zabił, nie czujesz bólu od
ludzi…Serio?
-No ok, to z wczoraj i z Thomasem było dziwne. Ale bólu nie
czuję bo mam analgezje i tyle.
-Analgezje? Serio? Już czegoś innego to wymyśleć nie mogli.
Ehh…ludzie.
-Co masz na myśli?
-To, że czujesz ból, tylko, że nie czujesz go od ludzi…od
demonów czujesz.
-Przestań mi mówić, że istnieją jakieś demony!
-Eh…widać, że jesteś podopieczną Ayady. Jego pierwsza zasada
to było „Ja mam zawsze racje”. Zanim do ciebie trafił byliśmy dobrymi, heh
„kolegami”! Ale lepiej go teraz nie wywoływać.
-Czemu niby?
-Boo…kiedyś zrobiliśmy pewien żart Lokiemu…i mieliśmy karę…i
się skończyło na tym, że podpaliłem mu włosy? To wystarczy aby go nie budzić?
-I to, że mi powiesz, że we mnie? Tak to można powiedzieć?
Że we mnie jest gościu, któremu podpaliłeś włoski?
-Nooo.
-Paputki.-Kierowałam się do wyjścia.
-Zaraz! Co?!-Pojawił się przede mną.-Gdzie ty idziesz?!
-…Czy ty właśnie się przede mną pojawiłeś? Czy ty się teleportowałeś?!
-Heh,-Szczerzył się.-mówiłem, że nie jestem człowiekiem.
-Eh…okej, wierzę ci, pasi? Teraz możesz już iść do piekła
czy nie wiem gdzie ty tam mieszkasz.
-…Ty chcesz się tylko mnie pozbyć bo twierdzisz, że jestem
niezrównoważony psychicznie, prawda?
-Tak, jak najbardziej.
-Eh…jak wolisz…a, właśnie! Trzeba jeszcze Leassi wszystko
wytłumaczyć!-Pocałował mnie w czoło.- Paputki, mała!- Zniknął.
-Głupi idiota.- Powiedziałam do siebie.- Demony, heh…Ley i
ja demony, ta jasne…ale zaraz…Mike!? Co?!- Z prędkością światła wzięłam swój
telefon i wybrałam numer do swojego brata.
-Halo? F…Foxy?
To ty?
-Nie, Ojciec Święty.
-Ooo, to Szczęść Boże. Po co Bóg dzwoni?
-Piłeś coś?-W sumie to 27 latek, więc trudno aby wytrzymał
długo bez picia.
-Może?
-Eh…skup się. Kiedy masz wolne? Albo nie, kiedy możesz do
mnie przyjechać?
-Emm… sobota pasi?
-Serio w dwa dni dasz rade przyjechać z innego kraju do Niemczech?
-Ja dam rade wszystko.
-Eh, już okej. Ja musze tylko z tobą jak najszybciej pogadać
w cztery oczy.
-Nie no spoko. – Nagle było słychać w tle: „Ej, stary pijesz
jeszcze?!”,- NO OCZYWIŚCIE!- i się odłączył.
Rzuciłam telefon na sofę i przejrzałam się w lustrze. W
sumie to pasowałyby mi takie demoniczne ubrania. Spojrzałam przez okno i tak
przeleciał mi wieczór, na rozmyślaniu o Ayadzie i Mike’u. Z tego ‘’transu’’
obudził mnie Avi, drapiąc mnie po nodze. Właśnie! Ciekawe co z chłopakami?
Wzięłam natychmiast telefon i wybrałam numer do Krystiana. Nie odbierał. Hah,
przykro mi ale stracił on jedyną szanse, kiedy by jego „miłość życiowa” się o
niego martwiła! Zaczęłam się śmiać, nawet można rzec, że trochę psychopatycznie.
-Wow, okej…to było dziwne. Ayada, to ty?- Zaśmiałam się
lekko i poszłam się umyć po czym spać.
---
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Nwm kiedy Shadow będzie dawać swoje perspektywy, równo dobrze ja mogę pisać za nią ale moja głowa od pisania tego rozdziału się wypaliła ;-; co do rozdziałów ode mnie to...one będą tylko nwm czy regularnie, wgl teraz przez tą głupią szkołę nie mam czasu na nic, więc bida ;-; Może (a to jest prawdopodobne) dostane dużą wene na feriach, bo teraz nie za bardzo wiem co dalej ,-, równo dobrze możecie pisać swoje propozycje w komach. Czekam cierpliwie ;x Paputki ;*